Ile warte typy bukmacherskie?

Swego czasu krążył po Internecie dowcip rozpoczynający się od pytania, czym się różni Chuck Norris od ojca Mateusza. Odpowiedź brzmiała: Chuck Norris trafnie typuje wyniki wszystkich meczów, natomiast ojciec Mateusz nie typuje, lecz je ustala. Byłożby to piękne, tak sobie tylko wpisywać „1”, „X” lub „2” i mieć niewzruszoną pewność, że to się sprawdzi.

Rzeczywistość jest jednak inna dlatego niejedna strefa typera kusi grających typami, podawanymi przez internautów. Można w takich miejscach sprawdzać statystyki poszczególnych typujących i kierować się mniej lub bardziej ich prognozami. Można szukać witryn oferujących płatne typy, o których wielu sądzi, że są więcej warte niż darmowe. Ale czy to pomaga?

Coś, co powinno się zdarzyć

Przede wszystkim warto zdać sobie sprawę z tego, że typ jest tylko prognozą. Typ mówi o tym, co powinno się zdarzyć na boisku, bieżni lub korcie. Nie mówi jednak, bo nie może, o tym, co się zdarzy. Tego nie wie nikt, chyba że mamy do czynienia z meczem ustawionym, co się w sporcie niestety zdarza. Jest zbyt wiele czynników wpływających na wynik zdarzenia sportowego, by można było skutecznie przewidzieć jego zakończenie.

Zbyt wiele niewiadomych

Owszem, istnieją ludzie, których skuteczność w takim prognozowaniu można uznawać, przynajmniej przez jakiś czas, za wyższą od przeciętnej. Trudno jednak spodziewać się, by długotrwałe trzymanie się sugestii kogoś takiego przynosiło zyski. Dobra passa zawsze ma kiedyś swój koniec. Dochodzi do tego jeszcze, że istnieje wiele elementów zupełnie nieprzewidywalnych, które mogą doprowadzić do zmiany wyniku. Może to być kontuzja, czerwona kartka, rzut karny (niekoniecznie słusznie podyktowany), nierówność boiska, a nawet zwykła mucha lub pszczoła, która w najważniejszym momencie odwróci uwagę sędziego.

Własne typy cieszą bardziej

Jest jeszcze kwestia satysfakcji. Zakłady sportowe – przynajmniej pod rządami obecnego prawa – nie przynoszą grającym dochodów, a przynajmniej liczących się w budżecie. Żeby zabawa miała sens, liczy się co innego: własne zmagania z prognozowaniem. Wygrany zakład będący konsekwencją własnej, trafnie przeprowadzonej analizy oraz nieodzownego łutu szczęścia cieszy o wiele bardziej niż taki sam, ale zagrany pod wpływem czyjejś sugestii. To w końcu sukces samego gracza, a nie tylko kopia czyjegoś zagrania.

Metod prognozowania wyników jest bez liku. Samo ich opanowanie wymaga czasu, uporu i cierpliwości. Może to być znakomitym hobby, może być pasją, zamiłowaniem, ukochaną rozrywką. Dopóki tak jest, dopóki naprawdę cieszy, wszystko jest w porządku. Gdy przejdzie w żądzę wygrywania, choćby w oparciu o cudze prognozy, to już nie to samo.